„Jak Eskimosi ogrzewają swoje dzieci? Rodzicielskie przygody z całego świata” – recenzja książki

 
Książka „Jak Eskimosi ogrzewają swoje dzieci?” ukazuje nam rodziców z bliższych i dalszych zakątków świata, którzy nie głowią się nad odpowiedziami na pytania związane z wychowaniem swoich pociech, gdyż robi to za nich kultura i tradycja. Najczęściej jest to jeden temat, szczególnie „rozpracowany” w danym kraju. Eksperci z Zachodu piszą poradniki skupiające się na rozwiązaniu (albo dokładniej – uniknięciu) danego problemu, natomiast w danej społeczności problem ten nie istnieje. 
 
Przykładem może być trening czystości, albo raczej – jego brak, jakiemu poddawani są mali Chińczycy. Pampersy w Chinach są towarem ekskluzywnym, a nawet jeśli rodziców na nie stać, w wielu regionach nie sprawdzają się w porze upałów. Dzieci są więc sadzane na nocniki już w wieku kilku miesięcy, a gdy zaczną chodzić, noszą specjalne spodenki z nacięciem, które pozwalają im załatwić się samodzielnie bez rozbierania. Opiekunowie (często dziadkowie, stosujący bezpieluchową tradycję już w drugim pokoleniu) obserwują reakcje malucha, czekając na sygnały zbliżającego się wydalania, a gdy to nastąpi, cicho gwiżdżą, żeby budować skojarzenia dźwięku z załatwianiem się. W chińskich żłobkach dzieci chodzą bez pieluch, podczas gdy w naszej kulturze coraz częściej spotykamy dzieci przedszkolne w pieluchomajtkach. Temat wczesnego treningu czystości zainteresował mnie szczególnie, ponieważ w naszej rodzinie tradycyjnie dzieci szybko wysadza się na nocnik, co znacząco ogranicza zużycie pieluch, a potem niezmiernie ułatwia całkowitą z nich rezygnację. Dotychczas w żadnym poradniku nie znalazłam opinii psychologów czy badań potwierdzających dobroczynny wpływ na rozwój dziecka metody, którą intuicyjnie stosuję w swoim domu, aż do lektury książki Mei-Ling Hopgood, dzięki której odkryłam, że podobnie postępują Chińczycy. 
 
Jestem przekonana, że każdy z rodziców znajdzie dla siebie (zapewne nie jeden) interesujący temat w tej książce, często z podobnym odkryciem, że nasze intuicyjne działania są przekazywane z pokolenia na pokolenie w odległym zakątku świata. W 11 rozdziałach autorka podejmuje wątki związane z wychowaniem małych dzieci, korzystając z badań antropologicznych i docierając do współczesnych rodzin z różnych stron kuli ziemskiej. Dzięki temu odkrywa że… Francuscy rodzice generalnie nie mają problemów ze zdrowym odżywianiem swoich dzieci. Argentyńczycy nie tworzą rytuałów wieczornych i często włączają maluchy w wieczorne życie rodziny, nawet do późnych godzin nocnych. Mimo tego dzieci nie mają problemów ze snem. Kenijczycy nie używają wózków. Pigmeje Aka są najbardziej zaangażowanymi ojcami i trwa to już od pokoleń. Dzieci Majów bez przymuszania angażują się w pracę, a mali Polinezyjczycy godzinami bawią się bez rodziców. Słowem: autorka zabiera nas w ciekawą podróż dookoła świata, której tematem przewodnim jest rdzenne rodzicielstwo i wychowanie.
 
Wartościowe w książce Mei-Ling Hopgood jest dla mnie zaufanie instynktowi rodzicielskiemu, który prowadzi rodziców w mniej zindustrializowanych częściach świata. Metoda, która wyewoluowała przez pokolenia, często uwzględnia prawidła rozwoju dziecka, a już na pewno nigdy ich nie zaburza. Fascynujące było dla mnie odkrywanie, jak naturalnie sposób wychowania wpisuje się w kulturę danego regionu. Bez wątpliwości, czy został wybrany najlepszy sposób (usypiania, treningu czystości, rozszerzania diety itd.); bez wyrzutów sumienia, że nie można podołać wybranej przez siebie metodzie; bez poczucia winy, że robi się coś źle – o ileż spokojniejsze jest takie rodzicielstwo. Nie chodzi o to, by zgadzać się z wszystkimi metodami przedstawianymi w książce, bo jednak żyjemy w naszej kulturze zachodniej; wystarczy porzucić złudne pragnienie odnalezienia „właściwego sposobu wychowania”, które męczy współczesnego rodzica. Niezależnie od tego, czy rodzice mieszkają w Azji, Ameryce Południowej czy Europie, mają wspólny cel, i jest to, jak pisze autorka: „wychowanie dzieci, które poradzą sobie w rzeczywistości, w której żyją”. I naprawdę istnieje więcej niż jeden sposób, by to osiągnąć.
 
Autorka książki chciała oddać głos zwyczajowym i rdzennym praktykom, gdyż, jak sama zauważyła podczas licznych podróży: „wartości i praktyki rodzicielskie się ujednolicają”. Globalizacja opanowała też wychowanie. „Pieluchy powoli przekonują chińskie rodziny, żeby później rozpocząć trening czystości; fast food stwarza zagrożenie dla świętości francuskich posiłków; współczesna medycyna zmienia doświadczenie porodu w najdalszych zakątkach Tybetu”. Rodzicielski dyskurs staje się jednogłosowy. Tymczasem wysłuchanie różnych głosów daje okazję zgromadzenia użytecznej wiedzy i świadomego wyboru bardziej naturalistycznych rozwiązań, notabene nierzadko rekomendowanych przez psychologów rozwojowych.
 
Gorąco polecam. Ta pozycja ubogaci każdego: poznając dzieci i ich rodziców z różnych stron świata, staniemy się bardziej wrażliwi na odmienność. Zobaczymy też w innym świetle potrzeby własnego dziecka i być może zaczniemy je zaspokajać w nowy sposób, zainspirowany rozwiązaniami z krańca świata, tak naprawdę drzemiącymi w nas samych.
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Jak Eskimosi ogrzewają swoje dzieci? Rodzicielskie przygody z całego świata
Mei-Ling Hopgood
Wyd. Mamania