Dzieci nie chcą iść wcześniej do szkoły

Dzieci mają swój rytm rozwoju. Presja społeczna nie zmieni mózgów kształtowanych przez miliony lat, a przynajmniej potrzebuje na to… trochę czasu.

A co podpowiada ten rytm? Że dziecko nie potrzebuje szkoły w wieku 6 lat i zerówki rok wcześniej.

Dzieci w wieku 3-6 przez lata znajdowały się w (teoretycznie) idealnym środowisku przedszkolnym. To jest czas, kiedy one poznają świat w sposób swobodny i niezobowiązujący. Skacząc z miejsca na miejsce łapią różne zabawki, wieszają się do góry nogami z huśtawek i zadają tysiące pytań zaczynających się słowem „dlaczego?”. W głowie harmonijnie rozwijającego się dziecka panuje chęć poznawania. Nie uczenia się, nie dogłębnej wiedzy, ale właśnie radosnego, utrzymanego w niezłym tempie, nieskrępowanego dotykania wszystkiego, czego się da dotknąć. To mali zdobywcy świata.

Dopiero w głowie dziecka około 6-letniego coś się zmienia. Oczywiście nie w dniu urodzin, tylko czasem ciut wcześniej, czasem później – różnie. Poważniejący młodzieniec ma ochotę zobaczyć, czy z wiedzą, którą poznał do tej pory, może podejmować różne wyzwania. Umie też lepiej się koncentrować i cierpliwie (na tyle, na ile to słowo obowiązuje w tym wieku) zdobywać wiedzę. W tym miejscu ktoś mądry wymyślił, że dziecko powinno dostać coś innego niż przedszkole. Pojawiła się więc zerówka. Piękny okres przejściowy, gdzie pojawiają się elementy pracy, ale dzieci, które tego potrzebują, nadal mogą się bawić.

Tak wyglądają potrzeby dzieci, a osobną drogą idzie intelekt dziecka. W wielu przypadkach 5-latki mają umiejętności pozwalające im spokojnie ogarnąć materiał zerówkowy. Zdarzają się nawet czytające 4-latki i to bez pomocy kosmicznych kursów, ale takie, które naturalnie, z ciekawości się nauczyły literek. To pokazuje, że większość dzieci intelektualnie sobie ze szkołą poradzi bez problemu.

Tyle że często te dzieci na szkołę po prostu nie mają ochoty. Nie mają takiej potrzeby, która by pewnie przyszła rok później. To jest zabieranie dziecku okresu swobodnej zabawy i to wcale nie bezmyślnej, bo ono bardzo dużo się dowiaduje na temat świata, a przede wszystkim buduje w sobie odwagę do poznawania, do podbijania! W szkolnej ławce zdobywcą się nie zostaje.

Są oczywiście dzieci, u których naturalne potrzeby pojawiają się wcześniej i dla nich szkoła będzie jak najbardziej w porządku, ale pozostają one w dużej mniejszości. Rodzi się też pytanie, w jaki sposób szkoły przyjmą dzieci w swoje mury. Może jednak będą umiały wyjść naprzeciw potrzebom dzieci? Jednak wbrew mojemu optymizmowi wydaje się, że jest trudne ze szkoły zrobić przedszkole.

Dorośli ludzie kiedyś tworzyli świat na potrzeby dzieci. Teraz zaczynają się odwracać od nich i wpychają im ze względu na własne potrzeby niepotrzebne pomysły. Zmuszają je do wcześniejszej szkoły, do przedszkola wysyłają w wieku 2,5 roku, jeszcze bez zakończonego czasu usamodzielniania się, co wystawia dzieci na zawstydzenie. W żłobku przez dziesięć godzin półroczne dzieci oduczają się zaufania, bo skoro mamie nie można ufać i raz jest, raz jej nie ma – to komu? Co dalej przesuniemy? Poród? Skrócimy ciążę? Wstrzykniemy matce stymulator wzrostu? Szybciej szybciej, dzieci muszą się rozwijać!!!

Jarek Żyliński –
psycholog wychowawczy (Uniwersytet Warszawski), założyciel Małej Doliny (www.maladolina.pl), w której rodzice i dzieci wspólnie zdobywają wiedzę (teoretyczną i praktyczną) związaną z rozwojem; prowadzi warsztaty dla rodziców; pisze artykuły i posty na psychoblogu(www.jarekzylinski.blox.pl).